Nie ukrywam, że nie jestem mistrzem słowa pisanego. Jakoś zawsze łatwiej było mi układać zdania i od razu wyrzucać je z siebie bez filtrowania w postaci Microsoft Word. Od jakiegoś jednak czasu staram się jednak robić coś z tym. Z tym, że niby kiepsko i ogólnie to lepiej nie. Najlepiej nawet nie próbować.
Bo jeszcze się okaże, że może wcale nie taka kiła i mogiła. A na pewno kompletny niekontrolowany strumień świadomości;)
Lepiej jednak tak. Kurna fajans, chociaż na próbę. Bo może jednak mi się wydaje. Wiecie jak to jest. Przez 10 lat ktoś Wam mówi, że jesteście dobrzy w tym i w tym i w tym. Więc jeśli w tym to jak moglibyście być dobrzy w czymś zupełnie przeciwnym? No jak? Ja przykładowo do 20 roku życia byłam przekonana (i przekonywana..), że mój konik to języki. Że się nawet zbytnio wysilać nie muszę. Walałam się więc w swym życiu studenckim od uczelni do uczelni i od filologii do filologii (rosyjska, angielska, hebrajska. Serio!), żadnej nie kończąc. Ale ja nie o tym.
Ja jednak o tym, żebyście sprawdzali, zwłaszcza Wy drodzy młodzi i wybitni studenci, co tak na serio jest tym co lubicie robić. W czym jesteście dobrzy. A jak znajdziecie to szukajcie dalej. Bo można być mega spoko w kilku dziedzinach. I ten kto twierdzi, że trzeba wszystko na jedną kartę ten grał tylko w Makao. Szukajcie, kopcie głębiej. I jak mi ktoś powie, że on w niczym nie jest dobry to mu każę rowy kopać!
Nie chcę Wam teraz sprzedawać banałów i taniej popsychologicznej bajki o Kopciuszku co został CEO, bo to nie do końca tak działa (a przynajmniej wyjątek/reguła i te sprawy). Bo jednak trzeba wylać te hektolitry potu, a to jednak hardkor. Bo bez pracy nie ma ani kołaczy, ani kasy ani satysfakcji, więc jeśli już w czymś poczujecie się w miarę to pchnijcie to dalej, polerujcie te swoje umiejętności.
Kurde! Czytajcie, próbujcie, bierzcie garściami z Internetów, bo można tam znaleźć tonę fajnych rzeczy. Nawet za darmola (patrz: Coursera, edX, kursy na MIT i masa fajowych kursów, od fotografii po malowanie piaskiem:>). Ha, wyprzedziłam tymi darmolcami moich ulubionych narzekaczy z kategorii: łałałiła, do tego to trzeba morza, MORZA, pieniędzy. 1:0 dla mnie.
Wiecie ile znam takich osób, co to całe życie w księgowości (pozdrawiam wszystkich księgowych i księgowe z zamiłowania, żeby mi się tu nikt nie obraził!), a potem nagle bum… fotografowanie ginących gatunków owadów w Tanzanii?
Szczerze?
W cholerę mało. Bo nam się mówi, że jak już raz wybrałeś to się tego trzymaj. Jak skończyłeś studia A to głupio przecież nagle zacząć robić nawet nie B a wręcz X. A czemu nie? Człowiek się zmienia. Człowiekowi się czasem odwidzi. Więc niech się sprawdza, niech próbuje. Niech kolekcjonuje te swoje doświadczenia co się mają szansę zmienić w umiejętności. To, uwaga: banał, dla takich rzeczy się żyje. I fajnie jest poznać coś nowego, poznać kogoś nowego, dowiedzieć się czegoś nowego o sobie.
I żeby mi tu ktoś nie zarzucił Carpe Diem czy innego YOLO. Ja nie o tym. Serio.
Pozdrawiam ja, z wykształcenia dietetyczka po Medycznym, pracująca dla mega spoko O4, rzucająca wszystko z dnia na dzień, bo tak (patrz: obecnie Boston, MA), w wolnej chwili chodząca po węglach (żartuję, spróbowałam raz, ale za to porządnie, kiedyś Wam opowiem;).
Weronika Szarafin
Zainteresowanych studentów współpracą z MIT proszę o kontakt weronika.szarafin@o4.network 🙂