Dzisiejsze bostońskie wieści dotyczyć będą bardzo popularnego w Stanach, a wciąż jeszcze nie wystarczająco znanego w Polsce, sposobu na zdobywanie wiedzy, czyli o MOOC.
Czym jest MOOC? To skrót od Massive Open Online Course, czyli po prostu kursy online oferowane zarówno przez jednostki jak i przez całe organizacje czy uniwersytety, które dostępne są dla wszystkich.
Pierwsze MOOCs powstały w 2008 roku, ale nie przypominały kursów online znanych nam obecnie – materiały udostępniane były przez RSS (I know!), a studenci uczestniczyli aktywnie poprzez pisanie na blogu, dyskusje w Moodle i spotkania w Second Life.
Rok 2012 został okrzyknięty rokiem MOOC, powstały wtedy 3 największe serwisy – Coursera, EdX i Udacity. I to o nich (plus parę niespodzianek) chciałabym dzisiaj coś napisać.
Zacznę od Coursery, bo to z niej swego czasu korzystałam najczęściej. Różnorodność kursów naprawdę zaskakuje. Dosyć długo Coursera była bardzo humanistycznym serwisem, jednakże na chwilę obecną kursy są z każdej możliwej dziedziny podzielonej na następujące działy:
- Arts and Humanities (z kursami takimi jak: Buddyzm i współczesna psychologia, graphic design czy podstawy fotografii – od smartfona do DSLR),
- Business (od Startup Entrepreneurship, przez CEO aż do pełnego kursu poświęconego Digital Maketing),
- Computer Science (Python, Scala, Java, Product Management, Ruby on Rails, tworzenie aplikacji zarówno na iOSa jak i na androida, Agile, Cloud – you name it!),
- Data Science (Robotics, Excel to MySQL, Statistics, Machine Learning I wiele innych)
- Life Science (EDIVET, bioinformatyka, Neuroscience, Clinical Science, fizjologia, medycyna, dietetyka etc.)
- Math and Logic (matematyczny raj w wielu językach!)
- Personal Development (od coaching, przez Inspirational Leadership, aż do Języka Chińskiego od podstaw)
- Physical Science and Engineering (IOT, 3D Printing, How Things Work: and introduction to physics, Cybersecurity itp.)
- Social Science (nauki ekonomiczne, edukacja, psychologia).
- oraz na samym końcu osobno – Language Learning, gdzie do wyboru mamy: poprawę znajomości języka angielskiego (przygotowanie do egzaminów, poprawne pisanie, Business English, angielski w określonych sytuacjach np. networking itp.), historię języka oraz naukę koreańskiego i chińskiego.
Courserę zdecydowanie wyróżnia różnorodność kursów. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Plusem tego MOOC jest też to jakie uczelnie zaangażowane są w Tworzenie bazy. Dzięki tej platformie nie wychodząc z domu, możemy uczyć się od najlepszych uniwersytetów takich jak: Yale, Brown, Princeton, Johns Hopkins, Caltech itp.
Największą obecnie wadą Coursery jest fakt, że spora część kursów jest płatna. Zwłaszcza ta skupiające się na rozwoju kariery (często wpakowane w cykl 5-6 mini kursów). Coursera ma jednak i na to odpowiedź, bo oferuje swoim „studentom” pomoc finansową na życzenie. Serio!
Teraz może odrobinę o EdX. Ta platforma jest zdecydowanie bardziej skupiona na dziedzinach okołonaukowych. Można tam znaleźć oczywiście kursy nauk humanistycznych (takie jak bioetyka, prawa człowieka, food for thought itp.), ma się jednak wrażenie, że platforma ta tworzona jest przez i dla naukowców. Może to wynikać z faktu, że za EdXem stoją jedne z najlepszych uczelni na świecie (obie znajdujące się właśnie tutaj, w Cambridge) – Harvard oraz MIT.
To właśnie dzięki uczelniom założycielskim możemy uczyć się programowania na MIT, czy algebry Matrixa i rewolucji Einsteina na Harvardzie.
Kursów jest masa i naprawdę jest z czego wybierać.
Zdecydowanym plusem EdXa są właśnie uczelnie założycielskie oraz współpracujące. Oprócz wspomnianych wcześniej mamy tu również Dartmouth, Berkeley czy zagraniczne: Uniwersytet w Sorbonie, czy w Tokio. Kolejną ważną kwestią dotyczącą EdXa jest fakt, że jeśli chcemy przejść którykolwiek z kursów tylko dla siebie – możemy to zrobić za darmo. Jeśli natomiast zależy nam na certyfikacie zazwyczaj jest to koszt nie większy niż 50 dolarów.
Udacity jest najmniejszym z serwisów, ale wcale nie oznacza to, że jest gorszy. Jest to wg mnie najbardziej techniczny MOOC. Idealna platforma dla początkujących programistów i specjalistów IT.
Ciekawostką są kursy pisane pod określonego pracodawcę: Google, Facebook, Amazon, At&T itp. Są to zazwyczaj płatne kursy, dające tzw. nano degrees. Część z nich można oczywiście odbyć za darmo, ale nie dają one certyfikatu, który można wpisać w CV.
Jak widzicie każdy z portali oferuje sporo, każdy ma swoje plusy i minusy. Czy któryś z nich polecałabym bardziej niż inne? Raczej nie, myślę że warto samemu sprawdzić każdy z nich i wybrać ten, który nam najbardziej pasuje.
Ale żeby nie było za łatwo, bo do 3 to każdy liczyć potrafi – oto i lista jeszcze kilku portali, do których warto zajrzeć w wolnej chwili: Mogul, Stanford Online, FutureLearn (uczelnie z UK), Open2Study (australijskie uczelnie), Khan Academy (dostępne również w języku polskim!) czy MIT OpenCourseware (otwarta biblioteka kursów MIT).
Weronika Szarafin