Z Bostonu, specjalnie dla Was, nadaje Weronika Szarafin 🙂
Kilka dobrych dni zajęło mi wybranie coworkingu, jako że właśnie tym stoi Boston – mnogością przestrzeni coworkingowych. Po przejrzeniu stron, wycieczkach po wybranych miejscach, rozmowach z ludźmi i recenzjach na Yelp wybrałam Workbar, coworking z wieloletnią tradycją, rozrastający się w niesamowitym tempie.
Workbar powstał w 2009 roku i od tamtej pory tylko rośnie. Na chwilę obecną znajduje się w 16 miejscach na terenie Bostonu, tzw. Greater Boston (czyli Bostonu wraz z przyległymi miasteczkami/dzielnicami) oraz w dalszych częściach stanu Massachusetts. Workbar Cambridge to największa z Workbarowych przestrzeni. Znajduje się oczywiście w samym sercu Cambridge, na 45 Prospect Street, dosłownie 10 minut spaceru od Massachusetts Institute of Technology (MIT) i 15 minut w zupełnie przeciwną stronę, na Harvard.
Workbar Cambridge to 2 piętra. Parter stanowi Workbar Cafe, dosyć tłoczny, odwzorowujący popularny wśród freelancerów model pracy czyli w kawiarniach z szybkin Wi-Fi typu Starbucks. Zawsze pełne, z przyjemną muzyką w tle, rewelacyjną ekologiczną kawą i herbatą oraz nieustającymi rozmowami. Dla tych, którym hałas zupełnie nie przeszkadza, jest to idealne miejsce.
Jesse McElvain, community manager Workbar Cafe, jest zawsze na miejscu i wygrywa konkursy jeśli chodzi o to, w czym jest w stanie pomóc. Nie wiesz jak dostać się do położonego nieopodal Salem, znanego z czarownic, miasteczka? Jesse znajdzie najszybsze i najtańsze połączenie. Nie wiesz do kogo odezwać się w sprawie innych Workbarowych lokalizacji? Jesse od razu skontaktuje Cię z osobą, która znajdzie dla Ciebie czas. Waży Ci się mleko sojowe w kawie? Nie ma problemu, Jesse ma na to sposób.
Drugą częścią Workbaru Cambridge jest 5 piętro – dużo bardziej przypominające tradycyjny coworking. Ta część podzielona jest na 3 strefy: Commons, Switchboard i Study.
Commons to idealne miejsce dla tych, którzy lubią i muszą pracować w grupie. Dużo miejsca, różnorodne stanowiska – od kanap, foteli przez miejsca stojące, tzw. „klęczniki”, aż po typowe biurowe fotele, a nawet…bieżnię z miejscem na komputer.
Switchboard, znajdujące się od razu przy budkach telefonicznych, jest przestrzenią dedykowaną tym, którzy dużo rozmawiają przez telefon. Chcesz zorganizować conference call? To właśnie dla Ciebie jest to miejsce.
Study natomiast to biblioteka. To przestrzeń gloryfikująca ciszę i spokój. Ja nie do końca się w niej odnajduję, ale dla tych, którzy nie słuchają muzyki przy pracy będzie idealna. Ćśśś.
Najciekawszą częścią Workbaru jest jednak to co dzieje się….poza pracą. Eventy integracyjne, networkingowe czy edukacyjne odbywają się tutaj codziennie. Raz w tygodniu odbywa się Members Happy Hour – każdy czwartek, z alkoholem sponsorowanym, przygotowanym przez community managerkę 5 piętra, Briannę Goodreau, szalonym koktajlem (zawsze zaskakująco alkoholowym), na balkonie (jednym z 2). Miałeś kiepski dzień i chcesz pogadać o tym dlaczego nie możesz doczekać się piątku? Spoko, grupa Cię przyjmie. Jesteś obcokrajowcem? Każdy chce wiedzieć skąd, jak i po co. Masz akcent nie pasujący do amerykańskiego? Grupa zgaduje skąd dokładnie (wygrywa chłopak, który jest przekonany, że jestem z Republiki Południowej Afryki [wiedziałam, że mam więcej wspólnego z Elonem Muskiem niż myślęJ]. Ludzie są zrelaksowani, ciekawi i naprawdę, bardzo po amerykańsku, mili.
Workbar jest też bardzo ciekawym miejscem ze społecznego punktu widzenia. Jest zaangażowany politycznie, odbywają się tu wykłady (Black Lives Matter, kryzys humanitarny w Syrii, Brexit), wystawy zdjęć i polityczne debaty.
Jako że Stany żyją zbliżającymi się wyborami wszędzie można spotkać nawiązania do tego tematu. Wchodzisz do kuchni, a tam na tablicy ogłoszeń ktoś sprawdza jak się ma układ sił w Workbarze – każdy podchodzi i kolorowym mazakiem zaznacza, na kogo planuje głosować – jest Donald Trump, Hillary Clinton oraz przedstawiciele pozostałych mini partii – jest libertariański Gary Johnson i przedstawicielka Zielonych – Jill Stein. Ktoś w desperacji dopisuje uwielbianego przez młodą lewicę Berniego Sandersa, który przegrał w nierównej walce z Hillary.
W skrócie więc: jest ciekawie, jest inaczej, jest fajnie! Obiecuję pisać więcej, a ten kto zgadnie, w której części Workbaru Cambridge można mnie znaleźć najczęściej dostanie prezent-niespodziankę ze Stanów, a widzimy się w Polsce już za niecałe 3 tygodnie!
Miłego czytania!
A dla ciekawych Workbaru – blog, który czyta się jak najnowszy numer Forbes’a!